Ciekawa i nietypowa zabawka, której rytuału otwierania nie da się porównać z niczym innym. Słodkie małe laleczki lol w kuli są ciekawą formą kolekcjonerstwa, i niespodzianki.
Każdy rodzic oraz chyba każda ciocia, wujek, ojciec lub matka chrzestna staje często przed dylematem. Co kupić naszym podopiecznym na jakąś okazję? Urodziny? Komunia? Dzień dziecka? Mikołajki? Gwiazdka? Okazji jest zawsze sporo, czasami mogą to być po prostu odwiedziny, po dłuższej nieobecności.
Nieraz dowiadujemy się o nowych trendach i krzykach, w dziecięcych zabawkach. Oczywiście nie mamy na ich temat żadnego pojęcia i nie jesteśmy pewni, czy zabawka nie znudzi się po 5ciu minutach.
Tym razem zostałem przez córeczkę naciągnięty na jakieś laleczki. Naopowiadała mi o tym, wracając z przedszkola, że koleżanki mają, i że jest „fajne”. No cóż, jakiego przymiotnika mogłaby użyć 5cio latka? Zacząłem pytać cóż to za zabawka, i gdzie to można kupić.
Laleczka nazywa się LOL i określana jest jako lalka w kuli. Nietypowe opakowanie, kolorową kulkę wielkości grepjfruta znalazłem do kupienia w smyku. Cena wydawała się dość wysoka, jak na tak małą zabawkę. Ale córeczka bardzo chciała, więc jak tatuś mógł odmówić? Szczerze mówiąc, nie byłem do tej zabawki zbytnio przekonany. Kolejny przepłacony bubel, dziecko pocieszy się chwilę, i to będzie tyle…
Dobrym pomysłem było nieotwieranie laleczki LOL w aucie. Z opakowania i opowieści córki zrozumiałem, że w środku kuli jest wiele małych elementów. Zaczęła mi opisywać warstwy, które po kolei trzeba zdjąć, a każda z nich zawiera dodatek do lalki. Ostatnią warstwą jest sama lalka, ale jaka, tego dowiemy się po otwarciu. Zabawka, jak zabawka, wzruszyłem ramionami i skoncentrowałem się na obserwowaniu drogi przed sobą wracając do domu.
Wchodzimy do środka. Buty zostały momentalnie ciśnięte w kąt przedpokoju i sprintem dziecko udało się na największe łóżko w domu, czyli moje i mojej żony. Wspaniałe miejsce na wspólne otwieranie zabawek, bo jest dużo miejsca. Laleczka LOL w kuli na środku łóżka, i wzrok córki zdradzający tak olbrzymie podekscytowanie, że jednak uznałem, że pieniądze zostały dobrze wydane. Nawet, jeżeli całe te laleczki to bubel, to przynajmniej dziecko miało chwilę radości.
Otwieramy pierwszą warstwę. Robi się to poprzez pociągnięcie otwarcia zaznaczonego suwakiem błyskawicznym. Proste, ale ciekawe. W środku tylko jakieś naklejki. Szczerze mówiąc, naklejki to zawsze radość dla dziewczynek, ale spodziewałem się czegoś więcej, a na pewno przy takiej cenie. Druga warstwa. Oczy dziecka rozszerzają się do rozmiarów 5cio złotówek. I kolejne naklejki. Zacząłem się nieco denerwować. Same naklejki? Ale nie będę dziecku psuł zabawy i cierpliwie czekam co będzie głębiej. Samo otwieranie kolejnych i kolejnych warstw ma w sobie coś z magicznego rytuału. Fakt, że zawartość jest nieznana, dodaje tu znacznie ekscytacji.
Trzecia warstwa. W niej wypustka, tym razem butelka do picia. Ładnie wykonana, w końcu mogę poczuć jakość wykonania pod palcami. Plastik z którego wykonano buteleczkę jest miękki, przyjemny w dotyku, ale sprawia wrażenie solidnego. Odnoszę wrażenie, że nie rozpadnie się przy pierwszych chwilach zabawy.
Czwarta warstwa. Powietrze wokół dziecka możemy już kroić nożem, tak zgęstniało od przejęcia. Oczy osiągnęły średnicę spodków do herbaty, i miałem wrażenie, że wylecą z orbit. Następne wgłębienie, tym razem w środku buciki. Słodkie, małe buciki dla nieznanej jeszcze laleczki lol. Wyglądają jak legendarne trampki, z białymi czubkami i wysoką cholewką. Mimo filigranowej konstrukcji widzę, że będą łatwe do zakładania i zdejmowania przez dziecięce rączki. A to jest ważne. Pamiętam jakąś tam lalkę, przy której dziecko tylko się denerwowało, bo córka nie była w stanie sama jej ubrać, lub przyczepić akcesoriów. Zamiast radości kupiłem dziecku nerwy i przybieganie do mnie co 3 minuty, abym zdjął lub założył element laleczkowej garderoby. Dlatego tym razem moje uczucia co do laleczek lol zaczęły rosnąć. Dociera do mnie też, że sam rytuał odpakowywania jest równie ważny, co sama zabawka. Nie pamiętam, kiedy ostatnio była tak czymś zaabsorbowana.
Ruszamy do piątej warstwy. Z tego co podpowiada mi pamięć i opowieści córki, to warstw jest siedem. W tej znajdujemy ubranko. Ciekawie zaprojektowane, jest częściowo elastyczne, możemy je rozgiąć, aby wsadzić lalkę. Nie musimy się użerać z miniaturowymi guziczkami czy innymi drobiazgami. Muszę przyznać, że zabawka jest naprawdę dobrze zaprojektowana. Nie tylko pod względem marketingowym, aby dobrze się sprzedała i dzieci ją chciały. Jest po prostu zbudowana mądrze i rozsądnie. Elementy dla laleczki są trwałe, kolorowe i łatwe w użyciu. My wylosowaliśmy estetyczną, jasną sukienkę, nieco w stylu pin-up. W sam raz pasuje do upodobań małych dziewczynek.
Szósta warstwa. Wyjęte już akcesoria i dodatki leżą ułożone w rządku obok. Ekscytacja sięga zenitu. Emocje mogą być porównywalne do oglądania na żywo lądowania na księżycu, kiedy czekamy na wiadomość czy się udało. W tej warstwie znaleźliśmy dodatki. Była to tacka z ciasteczkami. Bez ruchomych elementów, bo były by zbyt małe, aby dziecko mogło się nimi bawić. Poza tym zgubiłyby się w ciągu kilkunastu sekund od spuszczenia dziecka z oczu. Estetycznie i przekonująco wykonane akcesoria dla laleczki coraz bardziej budziły moją sympatię. Ta zabawka nie była chyba jednak takim złym wyborem.
Ostatnia warstwa. Mam wrażenie, że powietrze wokół mnie gotuje się i faluje, jak na Saharze. Teraz kolej na lalkę. Oryginalnie wykonana, sympatyczna laleczka LOL wita nas po otworzeniu ostatniej warstwy. Od razu zostaje obejrzana, ubrana i zastosowane zostają jej akcesoria, czyli buty i ciasteczka. Cały rytuał trwał pewnie góra 10 minut, ale czas wydawał mi się dłużyć, i mógłbym przysiąc, że spędziłem nad tym pół dnia. Osobiście, bardziej interesowałem się oglądaniem radości córki niż samą zabawką. Ale w ten sposób i mnie i córkę spotkało coś przyjemnego. Ciekawym dodatkiem przy otwieraniu są perfumy. Nie jakieś mocne i drażniące. Jednak wnętrze przy otwieraniu jest ewidentnie wypachnione i dodaje magii do rytuału otwierania kuli.
I co dalej? Otwarte i można się bawić. To pewnie tyle. Co mogli więcej wymyślić poza fikuśnym opakowaniem dla laleczki? A jednak, znowu byłem w błędzie. Załączona poza laleczką LOL ulotka pokazała mi, że zabawa dopiero się zaczyna. Zwykła, plastikowa kula, która była opakowaniem ma wiele zastosowań dla lalki. Może być wanienką. To zawsze dobra zabawa, w kąpiel. Może też być stojakiem dla lalki, po odwróceniu. Kolekcja laleczek LOL na takich stojakach na pewno prezentuje się ciekawiej. Przy odrobinie wyobraźni połówka kuli może być też domkiem czy pokojem. Ważny element w podróży, bo można wszystkie akcesoria dla laleczki wrzucić do środka i zamknąć. Znalazłem jeszcze coś, co wyglądało na miniaturowy uchwyt, który można przymocować do opakowania. Po przypięciu, pałąk staje się uchwytem mini torebki. Kolejny ciekawy pomysł. Lalka LOL coraz bardziej mnie zaskakuje i budzi moją szczerą sympatię. O dziecku już nie wspomnę, bo ta pieje z zachwytu.
Na odwrocie ulotki możemy zobaczyć daną kolekcję. Nazwa kolekcji, podzielona na sekcje i działy, z różnymi lalkami. Jest tego dość sporo. A to oznacza, że włącza się kalkulator w głowie. Jeżeli jest wiele serii, a lalek w każdej serii jest kilkanaście, to szansa, aby wylosować taką samą lalkę jeszcze raz jest znikoma. A to kolejna zaleta. Jeżeli dziecko dostałoby na urodziny taką kulę od dwóch czy trzech osób to nie będzie problemu z powtórkami. To ciekawa zachęta, prowokująca do sensownego kolekcjonerstwa, bez powtarzania co chwilę wyniku losowania.
Zostawiam mała samą, i udaję się do kuchni zaparzyć kawy. Poprzez bulgoczącą wodę w czajniku jednak szósty zmysł rodzica wychwytuje ledwie słyszalny dźwięk krzyku dziecka. Zanim zdążyłem pomyśleć, moje nogi niosły mnie w stronę źródła dźwięku. Na szczęście nie był to krzyk strachu lub bólu. A zaskoczenia i radości. Nie wiem tylko dlaczego, więc pytam. Okazuje się, że jej laleczka LOL siusia. Interesujące rozwiązanie, zawsze jest to dodatkowa funkcjonalność. Tylko czemu było to aż taką niespodzianką, skoro córeczka znała już te lalki z opowieści koleżanek? Córka z przejęciem zaczyna mi tłumaczyć, że laleczki poza wyglądem i akcesoriami posiadają swoje umiejętności. Może to być siusianie, płakanie, plucie, czy nawet zmiana koloru. Rozbawiło mnie to, jak daleko posuneli się producenci laleczek w kuli, żeby wcisnąć jak najwięcej funkcji, opcji i różności do czegoś wielkości piłeczki. Podoba mi się ta zabawka, i nie żałuję teraz wydanych na nią pieniędzy. Podejrzewam też, że za niedługo kupię dziecku kolejną laleczkę w kuli, aby miała następną niespodziankę. Radość była zdecydowanie warta wydanych pieniędzy. Zabawka jest porządnie wykonana i nie rozpada się w rękach. Kolory nie schodzą pod paznokciem, a akcesoria można przecież między lalkami wymieniać.
Następnym pomysłem, jaki zrodził się w mojej głowie było zainstalowanie takowej laleczki w schowku w aucie. Na wypadek, gdybym gdzieś utknął, mogę wtedy kupić sobie łatwo sporą ilość czasu. Nawet jeżeli mój smartfon jest rozładowany, poza zasięgiem lub zwyczajnie muszę z niego skorzystać, i nie mogę na nim puścić bajek z YouTube. Korek na autostradzie? Zepsute auto? Cokolwiek. Lepiej mieć na zapas. Dziecka nie ma wtedy przez przynajmniej kwadrans. Patent z laleczką sprzedałem koleżance, która ma również córeczkę. Ta poszła jeszcze dalej z użyciem lalki. Stara się o kredyt hipoteczny i w kółko musi odwiedzać bank, aby załatwiać formalności. Uruchamianie transz i wiele innych spotkań, których celu nie do końca rozumiem, ale są oczywiście bardzo ważne. Nie miała zwykle, kiedy i jak zostawić dziecka, więc ciągnęła je do banku, gdzie dziecko nudziło się jak mops i dokazywało. Na próbę kupiła mu laleczkę lol w kuli. Zdało egzamin. Kwadrans otwierania, a następnie przynajmniej kwadrans zabawy pozwalało załatwić w spokoju formalności i skupić się na rozmowie z pracownikiem banku.
Sumując, mimo pierwszego wrażenia negatywnego, laleczki lol w kuli to zabawka interesująca, dobrze wykonana, rozsądnie zaprojektowana i mająca możliwości rozwoju, poprzez rozbudowę kolekcji.